Trochę się bałam, że nie będę pamiętać wcześniejszych powieści z tego cyklu. W końcu ostatnią część czytałam około roku temu i jedynie mgliście mogłam sobie przypomnieć, o czym ta powieść traktuje, tym bardziej że, nie czarujmy się, nie jest to literatura wysokich lotów i na pewno nie zapada na długo w pamięć. Ale bez obaw - w trakcie czytania wszystko się powoli przypomina, a to dzięki licznym, ale nie nużącym (dla tych, lepiej pamiętających) fragmentom wracającym do przeszłych wydarzeń. Powieść mniej skupia się na losach rodzin Barringtonów i Cliftonów (choć dalej jest kroniką tych rodzin), główną osią jest tu konflikt między tymi rodzinami a żądnym zemsty Don Pedro Martinezem.
Dostałam to, czego oczekiwałam. Jak zwykle u Archera bardzo wartka akcja, pełna różnych typów charakterologicznych, z wyraźnym podziałem na "dobrych i złych", intryga goni intrygę i tylko czasem się zastanawiałam, kto kogo przechytrzy, choć miałam świadomość, że dobro, prawość i szlachetność tutaj zwyciężają. Jednak nieraz Archer zawiesza akcję, sugerując, że może tym razem negatywny bohater będzie wygranym.
Książkę czyta się świetnie, trudno się od niej oderwać. Jest to typowa lekka lektura na leniwe popołudnie, którą równie szybko się czyta, jak i zapewne zapomina. Ale takie książki też są potrzebne i ważne. Nie pretenduje do miana ambitnej literatury i nią nie jest, ani jej nie udaje, ale jest to solidna, rzetelna pozycja, która sprawia dużo przyjemności.