2 Obserwuję
Iwona1

Iwona1

Teraz czytam

Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii
G.J. Meyer
Lancasterowie i Yorkowie. Wojna dwóch róż
Alison Weir
Krawędź wieczności
Ken Follett
Przeczytane:: 31 %

Bez pożegnania

Bez pożegnania - Barbara Rybałtowska Uwielbiam sagi rodzinne, a jeszcze taka, której akcja zaczyna się tuż przed II wojną światową i prowadzi czytelnika aż do 1989 roku (w tym roku chyba kończy się szósty tom cyklu), nie mogła mnie pozostawić obojętnej. Musiałam spróbować. Książka od pierwszej strony niesamowicie wciąga. Prawie sielski obrazek, z lekka skażony pogłoskami o nadciągającej wojnie to początek tej powieści. Główna bohaterka Zosia wraz ze swoją niespełna trzyletnią córeczką Kasią spędza ostatnie dni lata 39 roku u rodziny męża na wsi, we wschodniej Polsce. Za trzy dni, 1 września, mąż ma ją zabrać z powrotem do Warszawy. Piotr, wezwany na ćwiczenia przez swój pułk ułański, nie przyjeżdża do Hajewiszcz. Pierwsze dni wojny, poza masowym zaciąganiem się mężczyzn do wojska, nie przynoszą wielkich zmian. Mimo klęski w Warszawie ludzie wciąż mają nadzieję, że wojna nie potrwa długo. Jednak już za chwilę, kiedy wkraczają Rosjanie, mogą się naocznie przekonać, że ich nadzieje są płonne. Piotr wraca, przez jakiś czas się ukrywa, ale i tak zostaje aresztowany i zesłany do Starobielska. Coraz więcej polskich rodzin zostaje aresztowanych i zesłanych na Syberię. Przychodzi, niestety, kolej na Zosię i jej córkę. Z podziwem czytałam, jak ta młoda kobieta dzielnie radziła sobie w drodze na Syberię, mając świadomość, że jest jedyną osobą, od której zależy życie Kasi, jak tam, na miejscu, ciężko pracując walczyła o jedzenie dla Kasi i siebie, potem po amnestii w fatalnych warunkach, ale już z dużym doświadczeniem wracała okrężną drogą przez Iran, Indie, potem Afrykę… Śmierć, ciężkie choroby, niewyobrażalna poniewierka, głód, chłód, robactwo, nie zawsze mili współtowarzysze tej udręki. Powtórzę, jestem pełna podziwu dla tej kobiety, która nie poddaje się, nie narzeka, jest dzielna, zaradna, odważna, zapobiegliwa i stara się robić wszystko, żeby jej córka miała coś z dzieciństwa, brutalnie odbieranego jej przez wojnę. Tym większy podziw, że jej pierwowzorem była, jak mi się wydaje, matka autorki. Trudno się oderwać od książki i wydarzeń w niej opisanych, ale niestety nie podobał mi się dziwny styl i język. Drażnił mnie, denerwował, nie pasował kompletnie do powieści, bardziej do jakiegoś reportażu, relacji. Myślę, że gdybym wysłuchała tej opowieści, moje wrażenia byłyby bardziej pozytywne. I właśnie ze względu na język, nie wiem, czy zdecyduję się na kolejne tomy, chociaż muszę przyznać, że ciekawa jestem dalszych wydarzeń.