2 Obserwuję
Iwona1

Iwona1

Teraz czytam

Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii
G.J. Meyer
Lancasterowie i Yorkowie. Wojna dwóch róż
Alison Weir
Krawędź wieczności
Ken Follett
Przeczytane:: 31 %

The Rose of York: Love & War

The Rose of York: Love & War - Sandra Worth Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę, pierwszą część trylogii Sandry Worth „ The Rose of York” . Z dużym zaciekawieniem poznawałam fakty dotyczące Wojny Dwóch Róż. Nie jest to temat zupełnie dla mnie nowy, czytałam już książki o tym smutnym okresie w historii Anglii, ale wizja wydarzeń i postaci przedstawionych w tej książce jest zupełnie inna niż ta pokazana na przykład przez Philippę Gregory. I nie tylko przez nią. Wydarzenia końca XV wieku, kiedy potomkowie Edwarda III, dwa spokrewnione i mocno skoligacone ze sobą rody Lancaster i York walczą o jakże wątpliwe szczęście, jakim jest korona Anglii, są pokazane z pozycji księcia Gloucester, brata króla Edwarda IV, późniejszego Ryszarda III. Król Ryszard przez wiele lat cieszył się niechlubnym wizerunkiem, stworzonym jeszcze za czasów Tudorów i może też dla ich wygody. Niemała w tym zasługa samego Szekspira. Ryszard, którego poznajemy z kart powieści Sandry Worth to postać niemalże idealna, prawie święta. Chyba nawet za bardzo wybielona, wyidealizowana. Przyznaję, że bardzo mi się podoba ten Ryszard, ale chwilami bywa trochę nieprzekonujący. Zaskoczeniem były też dla mnie Elżbieta Woodville, żona Edwarda IV i jej matka. Polubiłam te postaci z książek Philippy Gregory, a tu okazuje się, że Elżbieta była żądną władzy, mściwą, okrutną kobietą, która wszystkich stojących na jej drodze i drodze jej rodziny uważała za śmiertelnych wrogów i często, niestety, czekał ich tragiczny koniec. Jej matka wspomagała ją w tych dążeniach. Ze wzruszeniem natomiast czytałam o Janie Neville, bracie Warwicka, rozdartym między jednym i drugim walczącym obozem. Opowieść o tym rozdziale Wojny Dwóch Róż zaczyna się niedługo przed objęciem tronu przez Edwarda, kończy śmiercią Warwicka, Twórcy Królów. I naprawdę bardzo by mi się wszystko podobało, gdyby nie lukrowana, mocno przesłodzona, ocierająca się o tani sentymentalizm końcówka książki. Po lekturze pierwszej części trylogii Worth, zdaję sobie sprawę (i cieszę się), że jeszcze długa droga przede mną, wiele książek do przeczytania, zanim wyrobię sobie obiektywne zdanie na temat tych wydarzeń i postaci w nich biorących.